Ta skrzynia posagowa jest jednym z nielicznych zabytkowych mebli, które mamy. Skąd się u nas wzięła? Do kogo należała? Czyje palce ją dotykały z radością? Kto kryje się za napisem „K. S. 1863”?Pozostaje nam na razie tylko się domyślać. Może było tak…
Klotylda Schulz, którą wszyscy w domu od dziecka wołali Thilda, patrzyła na brązową skrzynię stojącą w rogu jej pokoju z mieszanką radości i lęku.
Od kilku lat, wraz z matką, zbierały w niej wszystko, co dla młodej żony było najpotrzebniejsze – pościel, obrusy, pierzyny, poduszki, spódnice, kamizelki, halki, zapaski, gorsety i czepek. Czepek był przepiękny – haftowany w drobne koraliki, symbol każdej mężatki. Co prawda na co dzień mało kto nosił już taki strój – uważano go za przestarzały i niedostosowany do współczesnych czasów węgla i pary – ale ważne wydarzenia, w tym śluby, rządziły się własnymi prawami. Każdy wyciągał z szafy to, co miał najlepszego.

Na wesele rodzice Thildy przygotowywali się od dawna. W końcu miało trwać – tak jak wszędzie we wsiach w okolicach Gryfowa – kilka dni. Zastawienie suto stołów było niemałym wydatkiem! Thilda, poza skrzynią posagową, miała wnieść swojemu mężowi w wianie liczne sprzęty domowe oraz weselną krowę. Zwierzę, przystrojone w kwiatowe girlandy, przeprowadzono przez całą wieś, aby każdy wiedział, jaki majątek wnosi panna młoda.

Cała ta zabawa – stroje, przygotowania – ekscytowały Thildę. O wiele mniej cieszył ją fakt, że po ślubie, wraz z brązową skrzynią, miała się przenieść do domu męża w Groß-Stöckigt (Krzewie Wielkie), niedaleko nowo wybudowanej linii kolejowej z Rybnicy do Lubania. Z jej nowego domu widać było w oddali kapliczkę św. Leopolda w Proszówce i słychać świst przejeżdżającego parowozu. Dźwięk zupełnie nowy, do którego trzeba się będzie przyzwyczaić..
Zdjęcia pochodzą z Muzeum Etnograficznego we Wrocławiu.
Tekst oparłam na informacjach z pozycji „ Dziedzictwo kulturowe Gminy Gryfów Śląski i okolic” Gryfów Sląski 2014